wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział I „Nie uważasz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia?”

Drgnęłam, gdy moje stopy dotknęły zimnej posadzki. Powoli stąpałam po podłodze, kierując się w stronę łazienki. W chwili gdy zamknęłam za sobą drzwi zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Owinięta w biały, bawełniany ręcznik podeszłam do lustra opierając ręce po obu stronach umywalki. Moje policzki były lekko zaróżowione, a pod oczami nadal widniały ciemne siniaki spowodowane zmęczeniem. Lecz czego spodziewać się po pierwszym dniu szkoły kiedy dzień wcześniej trwały dwumiesięczne wakacje? Weź się za siebie, jak nie chcesz sadzić pieszo! Wysuszyłam włosy, pozostawiając je rozpuszczone, a na twarz nałożyłam korektor oraz niewielką ilość pudru. Eyeliner'em pozostawiłam dwie cienkie kreski nad oczami, a na koniec przejechałam po rzęsach mascarą. Założyłam wytarte jeansy z podwiniętymi nogawkami, biały top oraz podobnego koloru - conversy, po czym zakładając na ramię czarną torbę udałam się na dół. 

W kuchni zastałam mamę, opierającą się o blat kuchenny i biorącą łyk kawy. Z uśmiechem podeszłam do niej i cmoknęłam ją w prawy policzek. Rodzicielka spojrzała na mnie spode łba po czym powoli zmierzyła mnie wzrokiem. 
- Nadal uważam, że powinnaś nosić mundurek. Prywatna szkoła powinna mieć stonowane kolory - podniosła lekko głowę, tak że patrzyła prosto na mnie - Nie sądzisz, że ubierasz się tak...tak...
- Tak jak większość moich rówieśników? - uśmiechnęłam się, na co ona jedynie głośno westchnęła - Mamo, to nic. To tylko liceum, nie akademia dobrego wychowania. Nikomu to nie przeszkadza. 
- Mi przeszkadza. Wyglądasz niechlujnie, Aubree - wzruszyłam ramionami, pakując dwa jabłka do torby. - Dobrze, idź już, bo się spóźnisz. Z tego co widzę, to Zayn czeka od dziesięciu minut.

Wyjrzałam przez okno i rzeczywiście czarne BMW Zayn'a. Pożegnałam się z mamą, po czym zamykając za sobą frontowe drzwi ruszyłam wprost do samochodu chłopaka. Otworzyłam drzwi i usiadłam na przednim siedzeniu. Chłopak momentalnie odwrócił głowę w moją stronę. 
- Cześć, Bree - lekko pocałował mój policzek i posłał mi ciepły uśmiech. 
W chwili gdy ‘obczajałam chłopaka, on ponownie odpalił samochód, co oznaczało rozpoczęciem drogi do szkoły. Zayn nadal sztywno trzymał kierownicę, wtapiając swój wzrok przed siebie. Miał na sobie podobnie jak ja wytarte spodnie, biały top na którym widniała rozpięta czerwona koszula w czarną kratę, a na nogach miał czarne vansy. Jego blond pasemko podkreśliło jego czarne włosy, które w obecnej chwili były idealnie ułożone. Przygryzłam dolną wargę, wlepiając swój wzrok w dłonie. Cholera! Tyle seksu w jednym ciele. Odruchowo moja podświadomość walnęła mnie pięścią w twarz. Dalsza część drogi minęła dość szybko, zabawne że całą drogę przebyliśmy w ciszy. W chwili gdy samochód podjechał pod szkołę, setki oczu wtopionych we mnie i w Zayn'a sprawiły, że na moje poliki wszedł nie mały rumieniec. Odruchowo złapałam chłopaka za rękaw koszuli. 
- Banda kujonów - rzucił cicho, lecz na tyle bym mogła usłyszeć. - Och, zauważyłaś że jako jedyni nie mamy sweterków i przykrótkich jeansów? Przeraża mnie to. 
- Nie wiem co bym tutaj robiła gdyby nie ty. Chwała Ci za to! - wyrzuciłam ręce w powietrze, śmiejąc się. - Co masz pierwsze? 
- Cóż, patrząc na nowy plan...chyba biologia na górze, idziesz?
- Um...nie. Mam fizyke, to...widzimy się na stołówce, tak? - skinął głową. - Do zobaczenia! 

- Przygotujcie się do kilku niewielkich sprawdzianów w tym tygodniu, chcemy po prostu sprawdzić jak wiele zapamiętaliście z klasy drugiej liceum - dalsze słowa nauczycielki były dla mnie niesłyszalne ponieważ z klasy udałam się prosto w stronę stołówki. Wyciągnęłam z kieszeni telefon by sprawdzić godzinę. Wyraźnie zbliżała się 12, czyli z tego co wiem zostały mi jeszcze dwie lekcje. Na moim ciele momentalnie pojawiła się gęsia skórka gdy przypomniałam sobie smak stołówkowego jedzenia. Zwykle nie jadłam nic, albo wychodziłam po coś do kawiarenki niedaleko szkoły. Rzuciłam z obrzydzeniem wzrokiem na jedzenie...tak, tak dzieci w Afryce głodują, a ty idiotko wybrzydzasz. Kolejny prawy sierpowy od mojej podświadomości. Potrząsnęłam głową zauważając mulata kierującego się w moją stronę. Zajęłam miejsce przy okrągłym stoliku pod oknem i położyłam torbę na siedzenie obok. 
- Matematyka mnie kiedyś wykończy - westchnął głośno siadając naprzeciwko mnie. - Nie zamierzam być matematykiem, albo studiować matematyki, po co mi pierwiastki? 
- Wyluzuj, sam dwa lata temu zapragnąłeś prywatnego liceum, to teraz ponoś konsekwencje - zaśmiałam mu się prosto w twarz wyciągając jedno jabłko z torby, a w drugiej ręce bawiąc się telefonem. - Ruby się gapi, nie pójdziesz? - wzięłam gryza jabłka, śmiejąc się przy tym, jednak chłopaka wyraźnie mój ‘żart’ nie rozbawił. - Coś Cię gryzie, Zayn. O co chodzi? 
Szatyn westchnął, wzruszając ramionami. Spiorunowałam go wzrokiem, na co on cicho się roześmiał. Woah! Udało Ci się rozśmieszyć wzrokiem przygnębionego chłopaka! Brawa dla Aubree, czujesz sarkazm? Wyrzuciłam jabłko i ponownie wróciłam do chłopaka siadając nieco bliżej niego. 
- Właściwie to nic co mogło by źle wpłynąć na mnie...no może trochę. Chciałem Ci powiedzieć rano, ale twoje ciągłe patrzenie na moją sylwetkę trochę mnie speszyło - zaśmiał się. Czułam jak moje policzki nabierają koloru purpurowego, więc jedyne na co było mnie stać to cichy śmiech. 
- Wcale się na Ciebie nie gapiłam! Wydawało Ci się - wytchnęłam mu język. - Dalej...mów o co chodzi. Przerwa kończy się na piętnaście minut, a z tego co wiem nie mamy razem muzyki. 
- Ta, już. Więc...kiedyś opowiadałem Ci o szkole w Anglii? No wiesz, dzielnice Bradford, gdzie klase gimnazjum liczyło ledwie dziesięc osób - skinęłam głową. - Nie mogę powiedzieć wiele, bo sam nie wiem praktycznie nic. Jednego dnia jest dobrze, rozmawiam z tobą przez telefon, a za chwilę wchodzi mama oznajmiając, że on przyjeżdża i spędzi u nas trochę czasu, bo ma problemy w...no tam. Nie wiem, Bree. Tam gdzie teraz się znajduje... Gdziekolwiek to jest. 
- Harry... - mruknęłam cicho. - To ten chłopak o którym czasami wspominasz? Przyjaciel z Bradford? 
- Tak. Nie chodzi o to, że nie chce by przyjechał, ja po prostu...to dla mnie głupie i chore, że tak z dnia na dzień Patricia dostaje telefon od jego mamy, że Harry przyjeżdża. Boże, zachowuje się jak pizda. - schował twarz w swoich dłoniach, po czym oparł je na stoliku. 
- C-Co? Nie, nieprawda. Masz prawo być zdenerwowany, nie widziałeś go ummm...cztery lata? - chłopak skinął głową. - Kiedy przyjeżdża? 
- Jutro rano. Bree mam prośbę. Nocuj dziś u mnie, oczywiście będziemy spać oddzielnie - zaśmiał się. - Chcę tylko być była - rzucił szybko, po czym z powrotem spuścił wzrok. 
- Umm...ja nie wiem. Zayn, mama... - przerwałam na chwilę, jeszcze raz spoglądając na szatyna. - Powiem jej, że nocuję u Claire, mamy nie najgorsze kontakty, więc może niczego się nie domyśli. 
Zayn podniósł swój wzrok na mnie, po czym szeroko się uśmiechnął. Zbliżył sie lekko i objął mnie w geście przytulenia. Zdawałam sobie sprawę jak wielkie kłopoty będę mieć gdy wyda się, że nocuję u Zayn'a, ale w końcu czego nie robi się dla najbliższej osoby? 
- Dziękuję, bardzo dziękuje. Moja mama na pewno nie będzie mieć nic przeciwko, a ja będę czuł się pewnie. Chyba nie chce stanać z nim oko w oko. 
- Okej - odsunęłam się od niego, łapiąc na torbę. - Zaczyna mi się wuef, muszę iść. Wpadnij po mnie o 18, wezmę tylko jakieś rzeczy na przebranie i książki na jutro. Pa - cmoknęłam jego policzek, po czym z uśmiechem udałam się pod salę gimnastyczna. 

Wybiła godzina 15, gdy skończyłam wszystkie lekcje i byłam w drodze do domu. Szlak by to trafił, że Zayn skończył godzinę wcześniej. Przecież nie będę go winić, że nie czekał na mnie, tylko ze względu na to, że mi nie chce zrobić się prawa jazdy! Modliłam się o to by nie zaczął padać deszcz, bądź by nie rozpętała się burza. Zastanawiał mnie fakt przyjazdu tego...przyjaciela...Zayn rzadko kiedy o nim wspominał, a gdy już to robił zazwyczaj nie były to przyjemne sytuację, ale w takim razie po co się przyjaźnili? Nie ważne, nie będę wnikać w życie prywatne. Boże! Kogo ja oszukuje?! Wiecznie to robię. Zaśmiałam się patrząc przed siebie, z tego co wiem droga do domu zajmie mi jeszcze kilka minut, bo właśnie skręcam w moją dzielnicę. Po co przyjeżdżał, skoro przez tak wiele lat ani razu nie miał z Zayn'em kontaktu? Postanowiłam się tym nie przejmować, a zająć się tym...jak przekonać mamę do nocowania u Zayn'a...a raczej nocowania u Claire. 

W chwili gdy udało mi się wcisnąć mamie kit dotyczący Claire, z uśmiechem przyklejonym do twarzy wróciłam do pokoju i momentalnie zabrałam się na sprawdzanie książek. Chwała nauczycielom za to, że jest to pierwszy dzień i nie mam nic zadane, wrzuciłam potrzebne książki do torby oprócz tego spakowałam bieliznę oraz potrzebne rzeczy do ubrania na jutro i w chwili gdy miałam zejść na dół, moje drzwi otworzyły się pokazując w pełni sylwetkę Jeremy'ego.
- Nie idziesz do Claire...ty jej nie lubisz - zaśmiał się siadając na łóżku. - Ty jej nawet nie znasz, jest dla Ciebie za sztywna. Idziesz na noc do Zayn'a - wyrzucił ręce w górę, śmiejąc się przy tym. 
- Idę do Clarie, Jer. Spadaj stąd - przeczesałam ręką włosy wskazując na drzwi. 
- Czyli...kręcisz z Malikiem? Błagam, Bree...jest dopiero pierwszy dzień szkoły. Chcesz u niego spać? 
- Widzisz to tam...takie prostokątne? To są drzwi! Otwórz je i spadaj stąd! Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż użeranie się z tobą i twoimi żartami. 
- Okej - uniósł ręce w geście obrony. - Idę, idę. Chociaż i tak wiem swoje i...wiem lepiej. 
Usiadłam na łóżku i gdy miałam zamiar rzucić w niego poduszką, chłopak wyszedł i zamknął drzwi. Momentalnie opadłam na łóżko, wyciągając z kieszeni telefon. Niespodziewanie przyszedł sms, przejechałam palcem po wyświetlaczu i odczytałam wiadomość. 
Od: Nieznany
Słyszałam, że przychodzisz do mnie na noc? :) Cóż, dobra wymówka nie jest zła. Nie martw się Aubree, kryję Cię. Ale nie uważasz, że należy mi sie jakieś wytłumaczenie? Claire.

Tak więc jest pierwszy. Nie wiem czy się spodoba bo pisany na szybko i przelewany z kartki w niemalże dziesięć minut. Jestem bardzoo mocnoo ciekawa waszego zdania i prosiłabym byście zostawili coś po sobie w komentarzach. 
Dziękuje za przeczytanie xd Następny prawdopodobnie w piątek, 
Agata x 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Welcome, baby's

Cześć, cześć <3 Więc na początek postanowiłam przelać na bloga to co od kilku tygodni gromadzi się na moich kartkach, które są bezczynnie rozrzucone po pokoju. Nie wiem czy powinnam, bo naprawdę cholernie dużo jest tego typu blogów, więc nie zniechęcę się jeśli nie będziecie chcieli czytać. A co mi tam! Przecież ‘kto nie próbuje, ten nie zyskuje’ na początek chciałabym zrobić małe wprowadzenie, czyli o czym będzie historia i oczywiście nie pominąć bohaterów, więc wszystko będzie w tym wpisie. Welcome xx

Historia siedemnastoletniej Aubree rozpoczyna się wraz z nadejściem nowego roku szkolnego, a mianowicie rozpoczęciem ostatniej klasy liceum Życie dziewczyny toczy się wolno, a z nadejściem kolejnego dnia jest ta sama monotonna rutyna otaczająca ją i jej rówieśników, ale czego można wymagać od prywatnego liceum w północnej Carolinie?  ‘Rodzina’ Aubree niczym się nie różni od pozostałych rodzin. George - szanowany prawnik, prowadzący własną kancelarie w centrum miasta Raleigh oraz Izabella - malarka, właścicielka galerii sztuki. Częściej ich nie ma, niż sa’ tym powiedzeniem posługuje się nieco młodszy od Aubree, piętnastoletni Jeremy, typowy buntownik jak na swój wiek, obłożony problemami i pogrążony w rozterkach miłosnych. Nieco radości rodzinie nadaje najmłodszy z dzieci Matthias, czteroletni chłopiec jest jeszcze zbyt młody by zrozumieć cokolwiek co dzieje się w jego obrębie, więc jego podstawowym przeznaczeniem jest ciągłe zadawanie pytań. W życiu Aubree iskierkę radości nadaje Zayn - chłopak z równie dobrej rodziny jak ona, pospolita ‘sucz’ na widok którego każda laska ma kisiel w majtkach i jedynie czego pragnie to dobrać się do jego spodni. Niespodziewanie Raleigh odwiedza dawny przyjaciel Zayn'a kiedy to jeszcze sprzed kilkoma laty mieszkał w Bradford - Harry, chłopak ma za sobą nieciekawą przeszłość, dlatego właśnie postanowił wyjechać jak najdalej. A niewielkie miasto oddalone o setki kilometrów od Wielkiej Brytanii to miejsce idealne. Jedynym problemem jest Aubree, która od początku wyrwie na Styles'ie nie małe zafascynowanie. Losy dziewczyny, która dotąd prowadziła życie idealne, odwrócą się o 360 stopni, a jak dotąd zaplanowana przyszłość Aubree diametralnie się zmieni... Pytanie tylko jak poradzi sobie Zayn, który równocześnie musi stać po stronie obojga? 

Wspomnę fakt, że ani Zayn ani Harry w tym opowiadaniu nie są znani, tak naprawdę są to całkowicie inne osoby umieszczone jedynie w tych samych ciałach. Opowiadanie jest mojej twórczości, nie jest ono tłumaczeniem. Dziękuje za uwagę x 

Dalej...co ja jeszcze chciałam? Och, tak. Ze względu na to, że właśnie rozpoczęły mi się ferie, cóż rozdziały mogą być nieco częściej, a na pewno będzie jeden, może dwa w tygodniu. Gdy rozpocznie się rok szkolny rozdział będzie dodawany co 8-10 dni, zależy od ilości nauki.

Dalej...na prawdę nie wymagam od was nic jeśli czytacie, ale KOMENTARZ=SZACUNEK DO AUTORA, serio wystarczy mi zwykłe ‘czytam’, to zajmie wam tylko kilka sekund, a mi da motywację.

To by było na tyle, wiem że dużo tego, ale chcę mieć z głowy wszystkie sprawy organizacyjne, by potem szło z górki oraz by nie spamować pod rozdziałem zbędnymi informacjami. Bardzo mocno dziękuje tym osobom którzy skuszą się na czytanie moich wypocin, brawa dla was z mojej strony :) 

Bohaterowie:


Aubree Lawrence, 17 lat


Harry Styles, 18 lat


Reszta bohaterów będzie dodawana z czasem.
Dziękuję za przeczytanie tego x pierwszy rozdział jak najszybciej! :)
Kiss & Hugs, Agata